Kiedy Rokkie opuściła dom brunetki na polu
panowała ciemność. Rodzice Sophie pracowali do późna. Samotna dziewczyna
głęboko rozmyślała nad słowami nowopoznanej dziewczyny, która opowiedziała jej
wszystko co wiedzała o grupie, z którą Sophie przyszło się zmierzyć.
Nastolatka
szczelniej okryła się kocem, leżąc na łóżku. Wieczorami często analizowała, co
działo się w przeciągu dnia. Następnego dnia brunetkę czekał drugi dzień
szkoły.
Sophie
zaczęła powoli zasypiać, ale nie było dane jej pogłębić się w tę chwilę, gdyż
usłyszała dźwięk, który wszystko zaburzył. Co chwilę kamyki uderzały o okno
dziewczyny. Zdenerwowana nastolatka nie umiała wytrzymać, wstała z łóżka i
otworzyła drzwi balkonowe. Niemal natychmiast przewiało ją chłodnym powietrzem.
Widok oświetlały jej pobliskie latarnie. Kiedy spojrzała w dół, zobaczyła
znajomą twarz, a mianowicie chłopaka z grzywką postawioną do góry. Można
powiedzieć, że Sophie delikatnie się ucieszyła na jego widok, ale postanowiła
ukryć tę emocję.
-
Nie sądziłem, że wyjdziesz...- Kpiący uśmiech pojawił sie na ustach szatyna.
Dziewczyna z trudem się powstrzymywała. Nie umiała zrozumieć jego bezmyślności,
wyszła tutaj w lekkiej piżamce, a on zawraca jej głowę tego typu błachostkami.
Miała ochotę wrócić się do domu i okryć ciepłą pościelą.
-
Czego chciałeś przychodząc do mnie tutaj o tej godzinie?- Dziewczyna zwróciła
się do niego swoim najpoważniejszym tonem. Nie chciała być miła, ani
sympatyczna. Jej zamiarem było zniechęcić szatyna do wszelkich działań, które
mogłyby powodować do rozwoju relacji między nimi.
-
Zawsze jesteś taka... Zimna?- Zapytał z powagą w głosie. Był on przyjaznym
chłopcem. Chciał się dogadać z Sophie.
-
Zawsze...- Syknęła groźnie Sophie, wbrew sobie. Nie była taka, udawała wręcz
przeciwieństwo siebie. Szatyn uśmiechnął sie zawadiacko, nie wierzył brunetce.
-
Jestem Justin...- Dziewczyna patrzyła się tępo w nastolatka, ukrywając wszelkie
emocje. Jak narazie wszystko szło zgodnie z jej planem. Chłopak oczekiwał
jakiejkolwiek reakcji, liczył na odpowiedź.
-
Zazwyczaj, kiedy druga osoba ci się przedstawia, powinno się robić to samo...-
W jego głosie było słychać ironię. Brunetka westchnęła cicho, po czym z
największą niechęcią udzieliła odpowiedzi Justinowi.
-
Sophie...- Teraz miała zamiar zakończyć konwersację i wrócić, chłopak widząc,
że dziewczyna nie jest zbyt rozmowna, zakończył konwersację.
-
Miło było cię poznać... To do zobaczenia! – Uśmiechnął się miło po czym udał
się w kierunku swojego domu, kiedy oddalił się wystarczająco, na twarzy
dziewczyny pojawił się uśmiech. Dokładnie obejrzała w co ubrany był Justin.
Zdecydowanie jej się podobał, ale nadal ukrywała to przed samą sobą. Weszła do
swojego pokoju, po czym rzuciła się na łóżko. Otuliła się szczelnie kołdrą. Nie
miała pojęcia jak długo będzie w stanie odrzucać szatyna. Jej powieki robiły
się coraz cięższe, a ona zatopiła się w krainie snów.
***
Sophie
ubrana w ciasne, granatowe spodnie i białą bluzkę stała na korytarzy w swoim
domu. Na nogi wsunęła czarne trampki, po czym chwyciła czarną torbę i udała się
do wyjścia. Zamknęła drzwi swojego domu, sprawdzając teren okolicy.
W
pobliżu dostrzegła grupkę chłopców, w której również znajdował się Justin.
Najchętniej by ją wyminęła, ale oni zatrzymali się przed jej domem. Nie miała
innego wyjścia z sytuacji, jak konfrontacja z nimi.
Nie
rozumiała, dlaczego oni nie mogli odpuścić. Wokół było tyle dziewczyn, a oni
uwzięli się na niej. Pośpiesznie opuściła teren swojego ogrodu, a kiedy miała
zamiar wyminąć chłopców, usłyszała jego głos. Nie miała serca, aby go
zignorować, tak jak wczoraj. W prawdzie miała wyrzuty sumienia, że dla kogoś
kto był dla niej miły, ona zachowywała się wrednie.
-
Cześć Sophie !- Krzyknął z nadzieją w głosie Justin. Na jego słowa dziewczyna
zatrzymała się tyłem do nich i stała jak wryta w ziemię. Odwróciła głowę po
czym wypowiedziała ciche „ Cześć”.
Szatyn
uśmiechnął się szczerze. Brunetka ruszyła w kierunku szkoły, przyśpieszając
tempo. Nie miała ochotę na dalsze rozmowy z chłopcami. Tego dnia pogoda
naprawdę sprzyjała. Dziewczyna z każdym krokiem była bliżej szkoły, ale była
równie dobrze zmęczona. Potrzebowała odpoczynku, ze wzgęlu na jej słabe serce,
usiadła na ławeczce przed szkołą. Wiele uczniów było na zewnątrz gdzyż była
jeszcze przerwa. Jej oddech się stopniowo uspokajał, kiedy jej samopoczucie
była na tyle dobre, że mogła ruszyć dalej, zrobiła to. Schowała swoją kurtkę w
szafce, a potem udała się na lekcje.
***
Nastolatka
coraz częściej opowiadała o swoim życiu Rokkie. Z czasem jej nawet zaufała, ale
dalej nie powiedziała jej o swojej chorobie i przyczynie jej przeprowadzki.
Dziewczyny często się spotykały, a czarnowłosa nie umiała powstrzymywać swojej
ciekawości. Pytała o rzeczy, które dla Sophie były osobiste. Prowadziło to często
do kłótni pomiędzy nimi.
Justin
wychodząc tego dnia ze szkoły miał zamiar zaczepić Sophie, nie wiedział czy
robi to dlatego, że rozbawia swoich kumpli, czy też czuje coś do nowopoznanej
dziewczyny. Nie rozumiał nastawienia brunetki. Każda dziewczyna zawsze była na
jego zawołanie, ale ona jest dla niego bez przerwy zimna, choćby robił co
chciał, brunetka nie zwraca na niego większej uwagi.
Wzrokiem
szukał dziewczyny, ale nie ujrzał jej w tłumie nastolatków, opuszczającyh teren
szkoły. Chłopak pożegnał się ze swoimi przyjaciółmi czyli Brianem, Ryanem i
Chazem, po czym udał się w kierunku swojego domu. Cieszył się z tego, że Sophie
mieszka niedaleko od niego, a dokładniej trzy domy dalej. Okolica, w której
mieszkali była naprawdę zadbana.
Justin
wszedł do swojego domu rodzinnego, gdzie czekali na niego rodzice oraz
rodzeństwo. Jego rodzina często jeździła na wspólne wycieczki, od których
chłopak często starał się wymigać, ale wkońcu ulegał, ze wzgęlu na swoje
rodzeństwo, które nie umiało bez niego żyć.
Chłopak
zjadł z apetytem obiad, rozmawiając o tym co wydarzyło się tego dnia. Może i
nie był zbyt wylewny, ale nie chciał
zmieniać rodzinnej tradycji. Były momenty, w których szatyn nie mógł znieść
stanowczości jego rodziców i panujących zasad. Wynikiem tego było, często
wymykanie się z domu. Nie był chłopakiem, który zawsze słucha się na słowo.
Miał swoje zdanie, które zawzięcie bronił. Jeżeli sobie coś lub kogoś upatrzył
musiał to mieć. Nie przyjmował do świadomości, że ktoś go może odrzucić lub
odmówić cokolwiek. Można by było powiedzieć, że jest rozpieszczony, ale po jego
zachowaniu, trudno wywnioskować jaki jest naprawdę.
Sophie
siedziała bezczynnie w swoim pokoju, czekając na Rokkie. Ostatnio miała coraz
częściej wyrzuty sumienia. Było jej żal Justina. Widziała jak on się starał,
ale nie mogła dopuścić do jakiejś bliższej relacji. Z czarnowłosą dzisiaj
wybiera się na wiosenny festyn. Odgrywa on się w Central Parku. Nastolatka
ubrana w granatową sukienkę, zeszła po schodach na dół. Chwyciła swoją torebkę,
a na nogi wsunęła czarne balerinki. W jej zwyczaju nie było zakładanie
sukienek, ale za namową Rokkie, ubrała ją.
Słysząc
dzwonek do drzwi uśmiechnęła się delikatnie, o dziwo! Dziewczyna przywitała się
z Rokkie, a następnie udały się w kierunku central parku, gdzie co roku były
organizowane tego typu festyny. Z uwagi, że panowała przyjazna wiosna,
przyjęcie zaplanowano na dzisiejszy dzień.
Każdy nastolatek byłby szczęśliwy na miejscu
Sophie. Miała poukładaną rodzinę, a pieniędzy nie brakowało. Mogła mieć
wszystko, co sobie życzyła. Była śliczną dziewczyną. Posiadała smukłą sylwetkę,
oraz była niewysoka. Sądzicie, że jak typowa ślicznotka godzinami ćwiczy i
liczy każdą kalorie? Jeżeli tak to to jesteście w błędzie. Choroba serca
brunetki bardzo na nią wpływa. Męczy się bardzo szybko, co uniemożliwia jej beztroskie
życie. Świadomość, że w każdej chwili jej stan zdrowia może się drastycznie
pogorszyć, a ona trafi do szpitala przeraża ją. Często myśli o swojej śmierci.
Próbuje odgonić od siebie te myśli, ale one same do nas przychodzą. Lekarstwa,
które zażywa, aby mogła normanie funkcjonować, odbierają jej apetyt, co
przyczynia się do jej niskiej wagi.
***
Nastolatki
usiadły na drewnianej ławeczce, która mieściła się tuż przy wózku z hot-dogami.
Brunetka nieco się zmęczyłą drogą, ale próbowała to ukryć.
-
Jest tutaj naprawdę świetnie!- Krzyknęła podekscytowana Rokkie. Na jej twarzy
malował się coraz większy uśmiech. Obracała głową we wszystkie kierunki i z
podziwem obserwowała każdą napotkaną atrakcję. Sophie nie umiała zrozumieć jak
można się cieszyć z takich małych rzeczy.
-
Popatrz tam jest Justin!- Czarnowłosa odetchnęła z zachwytem, spoglądając na
sylwetkę chłopaka. Jej twarz wyglądała na rozmarzoną.
-
Coś nie tak?- Brunetka wydęła wargę.
- Wszystko w porządku, ale popatrz jak on
wygląda...- Na twarzy Rokkie pojawiły się delikatne rumieńce. Brunetka
wiedziała co jest na rzeczy, jej zachowania.
- Podoba ci się, prawda?- Zapytała, znając
odpowiedź. Jak narazie nie przeszkadzał jej zachwyt Rokkie nad Justinem, gdyż
sama nie dopuszczała do siebie myśli, że szatyn może dla niej coś znaczyć.
Widząc jak czarnowłosa zmierza w stronę
przyjaciół Justina, dziewczyna lekko spanikowała.
- Chyba nie chcesz do nich iść!- Krzyknęła
oburzona. Nie dopuszczała do myśli, że Rokkie ją zostawi. Na dworze robiło się
ciemno, a ona bała się wracać sama.
- Owszem chcę, a ty pójdziesz ze mną...-
Czarnowłosa była lekko zakłopotana, ale liczyła na wsparcie drugiej nastolatki.
- Ugh... Dobra...- Sophie z największym oporem
i niechęcią podążyła krokami czarnowłosej. Robiła to wbrew sobie. Kompletnym
przegięciem była dla niej relacja z Rokkie. Obiecała sobie przecież, że nie
zakoleguje się z nikim, ale jej się nie udało.
Przygnębiona dziewczyna stawiała ciężkie
kroki, za koleżanką, aż wkońcu się zatrzymała. Widząc jak Rokkie wita się z
chłopakami, dotarło do niej, że powinna zrobić to samo, ale nie wiedziała, czy
po ostatnim incydencie ją nie wyśmieją. Kiedy poczuła na sobie intensywne
spojrzenie Justina podniosła lekko głowę i również obdarzyła go kontaktem
wzrokowym. Chłopak wypowiedział ciche „ cześć”, co Sophie odwzajemniła.
Grupa nastolatków udała się w kierunku zamku
strachów. Dokuczliwe spojrzenia Briana i Ryana, coraz częściej spotykały
brunetkę. Dziewczyna czuła się bardzo nieswojo w ich towarzystwie, ale starała
się tego nie okazywać. Widziała, że Rokkie się świetnie bawi w ich towarzystwie
i nie miała zamiaru tego psuć. Czarnowłosa wraz z dwójką chłopaków weszła do
zamku, a Justin i Sophie zostali na zewtnątrz. Brunetka stała już dłuższy czas,
co spowodowało, że musiała usiąść, aby odpocząć. Nerwowo popatrzyła na
chłopaka, czując jak robi się jej coraz słabiej. Rozglądała się po okolicy, ale
w pobliżu nie było żadnych ławek. Jedyna, którą widziała była przy wozie z
hot-dogami, który jest zbyt daleko, a ona jest zbyt słaba, aby się do niego
dostać. Czuła jak robi jej się coraz cieplej. W tym czasie Justin uporczywie
obserwował zachowanie Sophie. Nie wiedział, co się dzieje. Dziewczyna nic nie
mówiła, a on nie chciał być natarczywy, kiedy powieki Sophie robiły się z każdą
sekundą cięższe, nie miała wyboru. Podeszła o ostatnich siłach do chłopaka, a
ręcę zawiesiła na jego szyi. Justin był zdezorientowany. Usłyszał tylko cichy
szept dziewczyny.
- Justin... Słabo mi...- Oczy dziewczyny się
zamknęły, na co ona zemdlała. Chłopak nie wiedząc co ma robić zaczął wołać jej
imię. Widział jak ciało brunetki słabło, zaczął dotykać jej twarzy, co nic nie
zdziałało. Justin zaczął się rozglądać, ale nigdzie wokół nie było przyjaciół.
Położył ostrożnie dziewczynę na ziemię, nieustannie wołając jej imię. Szatyn
czując się bezradny zaczął gwałtownie szarpać Sophie, nie wybaczyłby sobie
gdyby się nie obudziła. Nie był w stanie zawołać o pomoc, był pewny, że nie
będzie potrzebna. Jego twarz nieco się uspokoiła, kiedy zauważył jak ociężałe
powieki dziewczyny zaczęły się delikatnie podnosić. Jej brązowe tęczówki były
wlepione w twarz chłopaka.
- Ty zemdlałaś... Ja nie wiedziałem co mam
zrobić...- Dziewczyna słysząc jego słowa, przeklinała całą siebie. Czuła na
sobie spojrzenie innych ludzi. Wiedziała, że nie może od razu wstać. Leżała na
ziemi, czekając, aż poczuje się lepiej.
- Musze wziąć lekarstwa...- Wybełkotała po
czym sięgnęła po swoją torebkę, z której wyciągnęła opakowanie tabletek. Justin
nie wiedział o co chodzi. Wpatrywał się w nią, oczekując wyjaśnień.
Sophie
widząc jego minę, wiedziała, że czekają ją wyjaśnienia, ale w żadnym ze swoich
planów, nie ma zamiaru powiedzieć mu, że jest chora. Nie chce, żadnej litości,
ani współczucia.
Dziewczyna połknęła białą tabletkę, którą
popiła wodą.
- Już mi jest lepiej... Nikomu masz nic nie
mówić... Zrozumiałeś?!- Jej planem było zastraszenie chłopaka, co było
niemożliwe. Szatyn nic nie mówiąc pomógł wstać dziewczynie.
- Co to miało znaczyć, Sophie? – Na jego
twarzy było widać troskę. Nastolatka prychęła przeciągle, nie miała zamiaru się
tłumaczyć.
- Poprostu zrobiło mi się niedobrze...To nic
takiego...- Powiedziała z największą niechęcią. Nawet nie myślała, aby
podziękować za pomoc szatynowi. Przecież mógł ją zignorować i odejść.
- Kłamiesz... Byłaś na to przygotowana, miałaś
lekarstwa...- Warknął zdenerwowany w jej stronę. Nie mógł zrozumieć dlaczego
nie chce mu powiedzieć prawdę.
- Nie twoja sprawa, zrozum to wreszcie!-
Sophie krzyknęła w jego kierunku zirytowana. Justin postanowił tym razem
odpuścić, nie chciał zaczynać znajomości od kłótni. Znając brunetkę kilka dni,
zdążył zauważyć, że nie ma łatwego charakteru i jest niezmiernie uparta. Nie
była otwarta na nowe znajomości, nikomu nie opowiadała o sobie, praktycznie
nikt o niej nic nie wiedział. Większość nie znała nawet jej imienia.
- Ej, spokojnie dzieciaki... Nie było nas parę
minut, a wy już się kłócicie.- Brian uporczywie przyglądał się dwójce
nastolatków, nie wiedząc o co im poszło. Roześmiana Rokkie w towarzystwie Ryana
dołączyła później. Sophie miała dosyć zabawy na dzisiaj, była wszystkim zmęczona. Widząc
jak wszyscy się świetnie bawią bez niej, miała ochotę wrócić do domu i położyć się do łóżka, ale bała się samodzielnego powrotu.
Mogła znowu zemdleć, a na dworze panowała kompletna ciemność. Sophie nie
pozostawało nic innego jak spędzić ten wieczór z rówieśnikami.
___________
Po pierwsze chciałam Wam bardzo podziękować za komentarze, które mnie motywują do pisania następnego rozdziału.
Wszystkie osoby, które chcą być powiadomione o nowym rozdziale, zapraszam do zakładki informowani.
Jeżeli chcecie poznać wygląd głównych bohaterów, zapraszam do zakładki Bohaterowie.
Jeżeli przeczytałeś, proszę skomentuj, abym wiedziała ile osób czyta.
DZIĘKUJĘ! DO NASTĘPNEGO!
Super :) Czekam na next i zapraszam do siebie :) Mam nadzieję że zajrzysz ;*
OdpowiedzUsuńhttp://burlesqueclublosangelesff.blogspot.com/?m=1
@KsiezniczkaJusa :)
strasznie mi się podoba :)
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
świetny ♥
Usuńczekam nn ;d
całuje lola ;*
zapraszam do siebie ;)
borntobedifferentfromthem.blogspot.com
swietny czekam na nastepny :*
OdpowiedzUsuńJest swietnie :)
OdpowiedzUsuńCudo :) czekam na next! ;) /@_TommoKiss
OdpowiedzUsuńSuper czekamna n:)
OdpowiedzUsuńGenialny !!! Czekam nn ;*
OdpowiedzUsuńXoxo @JustynaJanik3
Cudo *.*
OdpowiedzUsuńCiekawe co bd dalej <3
Po prostu GENIALNY rozdział!!już uwielbiam czytać tego bloga :D jesteś niesamowita:* woow jestem ciekawa czy Justin domyśli się czegoś...myślę, że Sophie jeśli mu zaufa a na pewno ..to mu powierzy tą tajemnice :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i życzę weny !;)
@Best_faan_ever
Szybko dodaj kolejny!!! ;)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co będzie dalej
czekam na następny
@Agnes5542
fantastyczny <3
OdpowiedzUsuń