piątek, 14 marca 2014

4. " Śmiertelnie chora "


Justina otaczał półmrok, panujący w pokoju. Na twarzy Sophie pojawiły się łzy. Brunetka, była kompletnie zdezorientowana. Powoli zaczęła sobie przypominać swój sen. Pamiętała również, że wydała z siebie głośny krzyk, pod wpływem strachu.
                Ujrzawszy twarz Justina uspokoiła się nieco. Chłopak niepewnie podszedł do jej łóżka. Nie chciał ją wystraszyć bardziej niż była. Usiadł na brzegu  łóżka, wpatrując się w twarz dziewczyny.
- Teraz się nie wykręcisz, co się z tobą dzieje?- Zapytał podejrzliwie, ale zarazem trzymał się na dystans.
-To... Tylko zły sen...- Popatrzyła z nadzieją, na twarzy, że chłopak przyjmnie jej tłumaczenie i nie będzie jej dalej nakłaniać do dłuższych wypowiedzi.
- Przepraszam, nie powinienem pytać.- Zwierzył się brunetce, a ona wiedziała, że to nie było prawdą. Szatyn słusznie ją podejrzewał. Ukrywała przed nim każdy szczegół z jej życia, a on powoli zaczął wierzyć, że Sophie jest zwykłą dziewczyną, która ma idealnie poukładane życie i jest w pełni zdrowym człowiekiem.
- W porządku...- Powiedziała, wiedząc, że okłamuje samą siebie i Justina. Nic nie było w porządku. Miała wyrzuty sumienia. Chciała mu o wszystkim powiedzieć, czując, że ją nie zawiedzie, ale z drugiej strony nie chciała odrzucenia, a tymbardziej litości.
- Jeżeli chcesz mogę tutaj poczekać aż znowu zaśniesz...- Zaproponował Justin w kompletnej rozsypce. W głębi duszy już załował swoich słów, spodziewał się kolejnego odrzucenia i poniżenia. Po dłuższej chwili nie uzyskał odpowiedzi, a więc skierował się ku wyściu. Dziewczyna widząc chłopaka wstawającego z jej łóżka, poczuła ukłucie w sercu. Nie chciała, aby ją tutaj zostawił samą, ale również brakowało jej odwagi, aby temu zapobiec.
-Zostań...- Nawet  to ciche pojedyncze słowo, podziałało na szatyna. Uśmiechnął się przyjaźnie po czym usadowił się na łóżku Sophie. Chwycił jej rękę, na co ona ostrożnie wtuliła się w tors nastolatka. Bała się jego reakcji, nie wiedziała, czy robi dobrze. Tyle razy go odrzuciła, a teraz robi mu nadzieję...

                                                                                              ***

                Promienie słoneczne oświetlały pomieszczenie, w którym leżało dwóch nastolatków, wtulonych mocno w siebie. Tak, jakby nie chcieli, aby ich rozdzielono. Trzymali się mocno siebie, jakby bali się wzajemnej utraty. Byli niczego nieświadomi, ale ich ciała podświadomie łączyły się ze sobą.
                Kiedy powieki szatyna powędrowały w górę, chłopak ujrzał poranny obraz Sophie. Ucieszył go ten widok, ale po chwili przypomniał sobie, że miał opuścić pokój po zaśnięciu dziewczyny. Teraz byłu zbyt późno nie mógł wyjść, obudził by nastolatkę, czego naprawdę nie miał zamiaru.
Problem został samowolnie wyjaśniony, kiedy dziewczyna również się obudziła. Ujrzawszy Justina spanikowała nieco. Nie wiedziała, że chłopak zostanie z nią całą noc, a jeżeli dla niego znaczyło to cokolwiek? Może nie robili ze sobą niczego więcej poza spaniem, ale...
- Przepraszam ja zasnąłem i...- Dziewczyna pokiwała przecząco głową. Nie chciała słuchać wyjaśniej.
- Nie szkodzi, ja poprostu chcę żebyś wiedział, że nic podobnego nie będzie miało miejsca...- Zakłopotona brunetka, zeszła pośpiesznie z łóżka, chwytając swoje ubrania. Ostatni raz spojrzała na chłopaka, zanim opuściła pomieszczenie i weszła do łazienki.

                                                                                              ***

                Naprawdę nienawidzę siebie. Krzywdzę tego chłopaka coraz, bardziej, ale kiedy wkońcu się do niego przełamuję, następnie zaczynam mieć wyrzuty sumienia, dzięki czemu go odrzucam i tak w kółko. Nie umiem mu zaufać. To było naprawdę miłe, kiedy obudziłam się nad ranem, a byłam wtulona w chłopaka, ale się naprawdę speszyłam, kiedy jego tęczówki były skupione na mojej twarzy, a on się uśmiechał, zadowolony z siebie.  Nie wiedziałam, wtedy co powiedzieć. Z natury uważam, że milczenie jest lepsze niż pieprzenie głupot. Nie umiałam się powstrzymać musiałam mu to powiedzieć, mimo to zabolało to i mnie, a z pewnością jego.
Zeszłam na dół, a twarz skierowałam ku podłodze. Wstyd, który gromadził się we mnie był nie do zniesienia. Powinnam go teraz ponownie przeprosić? Nie ma mowy... I tak robię to bez skutku...
Zobaczyłam stojącego przy drzwiach Justina. Jego wyraz twarzy był taki jak myślałam, cholernie smutny i obojętny.
- Pomyśłałem, że mógłbym zawieść cię do domu...- Jego oczy były skupione na mnie, a ja nie mogłam tak dalej wyrzuty sumienia spalały mnie od środka. Czułam się jak najgorsza suka. Co ja do cholery robię?
Skinęłam głową i zeszłam do końca ze schodów, chłopak otworzył mi drzwi, a ja zatrzymałam sie przed jego czarnym samochodem. Zastanawiało mnie, gdzie są wszyscy znajomi, a w szczególnoście Rokkie? Poszli do domu, albo wyszli wcześniej?
Nie małam odwagi zapytać, w ogóle nie mam odwagi mu teraz spojrzeć w oczy. Droga mi się dłużyła niemiłosiernie. Mijaliśmy różne miejsca, niektóre nigdy wcześniej nie widziałam. Na polu nie było przyjemnie,  świeciło słońce, ale wiatr był nie do wytrzymania.

                                                                                              ***
                Czarny samochód zatrzymał się przy ogromnym, białym domku. Sophie i Justin dalej siedzieli w środku. Szatyn wpatrywał się uważnie w twarz brunetki, zabierającej swoje rzeczy z samochodu.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego?- Twarz szatyna spoważniała, a dziewczyna na moment się zatrzymała.
- Co dlaczego?- Zdziwiona dziewczyna skupiła swój wzrok na butach.
- Udajesz cholernie pokrzywdzoną... Nikogo do siebie nie dopuszczasz... Odrzucasz mnie na każdym kroku... Cholernie się staram, ale zawsze jestem na ostatnim miejscu, zacznijmy od tego, jeżeli w ogóle mam u ciebie jakieś znaczenie. – Brunetka analizowała każde słowo z okropnym bólem. W większości chłopak miał rację, ale brunetka nie udawała pokrzywdzoną, ona była chora... Dziewczyna znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Co powinna teraz powiedzieć? Całą prawdę?
- Nie masz cholernej racji...- Wysyczała czując jak łzy powoli napływają do jej oczu. Chłopak przybrał zdezorientowany wyraz twarzy. Był pewny siebie, a więc takie zarzuty mieszały mu w głowie.
- Przepraszam, że co? W czym nie miałem cholernej racji. Mówię jaka jesteś! – Justin był coraz bardziej wkurzony. Jego emocje wzięły nad nim górę.
- Nawet mnie nie znasz! – Sophie krzyknęła dobitnie, zarazem wysiadając z samochodu. Wiedziała, że kiedyś się miarka przeleje, co właśnie się stało. Nastolatek odjechał z piskiem opon. 

                                                                                              ***
                Nie mogłem tak dłużej, musiałem to z siebie wyrzucić. Sophie robiła z siebie ofiarę losu. Nigdy się nie uśmiechała, jej twarz była pusta, a mimo to była niesamowicie piękna. Miała idealny wygląd. Wymieniłem z nią kilka zdań, rozumiem, że nie moge nic po tym oczekiwać, ale gdyby była bardziej przystępna i skłonna do rozmowy, chciałbym być dla niej bliską osobą.
                Nie powinienem krzyczeć na nią tak w samochodzie, ale napięcie mnie rozrywało od środka. Dla niej moje starania nic nie znaczą. Mimo to, że tyle razy mnie odrzuciła, ja dalej nie straciłem nadzieji. Moja podświadomość mi mówi, że nic z tego nie będzie ze względu na jej charakter, ale nie umiem się powstrzymać.
                                                                                              ***

                Szatyn siedział bezczynnie na łóżku. Jego twarz była zapatrzona w obiekty za oknem. Czuł niesamowitą pustkę, która wypełniała go od środka. Z jednej strony zaczął żałować swoich słów, ale był przekonany, że miał rację. Nie umiał się na niczym skupić. W jego głowie się nie mieściło, dlaczego został odrzucony, przyjął do wiadomości, że zawsze było w okół niego pełno dziewczyn. Nigdy nie musiał narzekać, ani się specjalnie starać.
                W jego głowie zapaliła się czerwona lampka. Jeżeli powinien się starać o Sophie, jest w stanie to dla niej zrobić, ale jego wahania, spowodowały niechęć, do tego typu zadań. Gdyby ją gdziekolwiek zaprosił, a ona by go odrzuciła ponownie, wyszedł by na idiotę, a przecież nie chce być zbyt natrętny.
                Brunetka skupiła się na odrabianiu pracy domowej, nie przeszkadzało jej to, że inni postregają ją jako kujona. Musiała na czymś skupić myśli. Od godziny dostawała sms-y od Rokkie, ale postanowiła je ignorować. Była niedziela, a więc zobaczą się jutro w szkole.Dziewczyna miała wszystkiego dosyć po rozmowie z Justinem. Ostatnie czego chciała to, aby uznał ją za kłamczuchę. Wyrzuty sumienia stały się dla niej rutyną, a koszmary nocne powoli zaczęły powracać, co bardzo martwiło nastolatkę. Jej marzeniem było być zdrową. Od zawsze chciała uprawiać przeróżne sporty, ale teraz boi się wyjść gdziekolwiek z przyjaciółmi, gdyż w każdej chwili może się poczuć gorzej.

               Od środka wypełniała ją pustka. Coraz bardziej ją gnębiło, że nie posiada nikogo komu mogłaby się zwierzyć ze wszystkich swoich problemów. Nie zaufała w pełni Rokkie, a jej mama nie potrafiła jej zrozumieć. Wiele razy w  swoim  życiu stosowała radykalne zmiany, chciała rozmawiać z ludźmi, mieć dobre kontakty ze wszystkimi, ale jej choroba odbierała jej odwagi. Bała sie, że społeczeństwo będzie postrzegać ją za tą gorszą. Chciała być traktowana, jak każda inna dziewczyna, dlatego zdecydowała się nikomu nic nie mówić o swojej chorobie.
                Na dworze zaczęło się ściemniać, a w brunetce zbierało się, coraz bardziej odwagi na radykalny czyn. Sophie gwałtownie poruszyła się na łóżku, po czym sięgnęła ręką po telefon. Wybrała numer Justina, po czym usłyszała trzy sygnały...

- Tak, słucham?- Głos szatyna był przepełniony goryczą.
- To ja... Sophie...- Dziewczyna spanikowała, ale dalej stała twardo na swoim.
- Oh... Ja...- Szatyna zaskoczył telefon od brunetki. To było to ostatnie czego mógł się spodziewać. Nie sądził, że dziewczyna będzie chcieć z nim rozmawiać, po tym co powiedział jej w samochodzie.
- Miałeś rację, ale w jednym się pomyliłeś...- Jej głos był roztargniony, w wyniku czego, co chwile się jąkała.
- Hmm,.. słucham- Nastolatek uważnie czekał na wyznanie dziewczyny.
- Ja nie udaje pokrzywdzonej... Ja jestem... umm... chora, śmiertelnie chora...- Po drugiej stronie słuchawki Justin doznał szoku...

                                                                                              ***

          Bardzo dziękuję osobom, które komentują i wspierają mnie podczas pisania następnego rozdziału. Zdaje sobie sprawę, że ten był nieco krótszy, ale nie miałam za dużo czasu. Mimo to mam nadzieję, że nie zawiodłam. 

1. Co sądzicie o takim zwrocie akcji?
2. Jak Justin zareaguje na wiadomość o chorobie?
3. Czy Sophie dobrze zrobiła mówiąc prawdę Justinowi?

Następny rozdział w następny piatek ( jak zwykle)



18 komentarzy:

  1. Cudownie piszesz, bez błędów i unikasz powtórzeń, dzięki czemu łatwo się czyta. Ugh. Zazdroszczę Tobie, haha. :) Rozdział jest świetny i jestem ciekawa dalszych relacji Justina z Sophie!
    Zapraszam do siebie x-dylanchavez-x.blogspot.com
    Pozdr, @mieczka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuje się pod tym komentarzem. Zgadzam się we wszystkim :**

      Usuń
  2. cudo i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojjjoojj aaaaaa no nie wytrzymam GENIALNE!!;)o boże..myślę, że Sophie dobrze zrobiła;)może dzięki temu Justin postara się podejść do tej sytuacji z całkiem innej perspektywy i oby mu się to udało;))Jej nie myślałam, że odważy się na to, by mu powiedzieć jestem z niej cholernie dumnaa!!;D
    Aż nie mogę doczekać się kolejnego pięknego rozdziału;)wyczuwam wielkie zmiany hehe;D
    Pozdrawiam i życzę weny @Best_faan_ever

    OdpowiedzUsuń
  4. *0* <---- moja mina teraz i podczas czytania tego rozdziału xd to jest zajebiste! ! Czekam na next <3 /@_TommoKiss

    OdpowiedzUsuń
  5. swietny nie moge doczekac sie nastepnego jestem ciekawa co bedzie dalej @magdusia16

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :) Piszesz genialnie, bez błędów za co masz u mnie dużego plusa. Nie spodziewałam się, że Sophie powie Justinowi prawdę o swojej chorobie. Jestem bardzo ciekawa jego reakcji. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3
    @Agnes5542

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja niestety sie noe zgadzam, jest trkche bledow stylistycznych, ale akcja jest ciekawa, jednak troche szybko sie rozwija ;P wiem, jestem wybredna :D
    Czeka na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boze to jest takie wciagajace *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. w końću powiedziała prawdę ! tylko czemu w takim momencie przerwałaś ?:C
    z wieelką niecierpliwością czekam na kolejny ;*
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  10. Dosyć krótki ale wspaniały :)
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję że po tym co się dowiedział nie zostawi jej. Ugh, chcę szczęśliwego zakończenia!
    Świetnie piszesz! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. MEGA Genialny rozdział ♥

    czekam nn :)
    całuje Ola ;D
    zapraszam do siebie borntobedifferentfromthem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. no nareszcie! Sophie dobrze wróciła, że mu powiedziała o chorobie. teraz może będzie miała w Justinie jakieś wsparcie. <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobrze, dobrze że powiedziała mu prawdę :) Jesteś bardzo ciekawa stosunku Jusa do tej wiadomości :D

    +Zapraszam do mnie :)

    Fanfiction o Demi, Niallu, Miley, Zaynie, Slenie i Justinie oraz Rihannie :)
    Chłopacy spędzają urodziny Nialla w klubie burleski gdzie tańczą Miley i Demi.Jakie pytanie męczy Zayna po zobaczeniu występu dziewcząt ? :D Co stanie się Demi ? I co Justin kombinuje ?

    PRZECZYTAJ i się dowiedź ♥

    http://burlesqueclublosangelesff.blogspot.com/

    @KsiezniczkaJusa :)

    OdpowiedzUsuń