piątek, 21 marca 2014

5. "...Coś więcej niż przyjaźń?"


Oddech chłopaka zastygł na chwilę. Jego podświadomość, co chwilę powtarzała mu słowa Sophie. Przetwarzał wszystko po sto razy. Tak bardo czuł się źle, że na początku osądził ją negatywnie. Teraz jedynie pragnął się do niej przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie miał możliwości wypowiedzenia, żadnego słowa, gdyż brunetka zaraz po swoim wyznaniu się rozłączyła. Justin ciągle był zły na siebie, że to on do tego doprowadził przez kłótnię. Wolałby gdyby dziewczyna sama mu zaufała, ale zrobiła to pod wpływem przymusu. Nastolatek szukał odpowiedzi na wszystkie pytania, które gnębiły go od środka, ale nie umiał odpowiedzieć na żadne z nich. Większość chłopców na jego miejscu by stchórzyło, ale on dalej myślał poważnie w stosunku do Sophie, ale myśl, że mógłby ją kiedyś stracić odbiera mu ochotę na dalsze myślenie.
                Brunetka leżała na łóżku zalana łzami. To jest właśnie ten moment w życiu, kiedy czuje, że posunęła się za daleko. Miała teraz tylko jedną prośbę, nie chciała zostać sama. Dziewczyna otuliła się szczelniej kołdrą, aby móc wkońcu zasnąć. Nie miała pojęcia, jak jutrzejszego dnia spojrzy szatynowi w oczy, a jeżeli on komuś ujawni jej sekret? Ostatnie czego chciała to, aby stała się w centrum zainteresowania szkoły. Miałaby dość nawet gdyby powiedziała Rokkie, która wypytuję ją o każdy szczegół na wszelkie tematy.
                                                                                              ***

                Chłopak czekał wytrwale przy drzwiach do szkoły. Wzrokiem poszukiwał niewysokiej brunetki. Tak bardzo chciał jakiegokolwiek wytłumaczenia. Nie chciał się jej pozbyć, całą noc myślał, co będzie właściwe, aż doszedł do wniosku, że będzie wsparciem dla Sophie do jej ostatnich dni. Kiedy ujrzał nastolatkę uśmiechnął się mimowolnie.
- Musimy porozmawiać...- Te słowa z jego ust, wcale nie brzmiały groźnie. Jego twarz przybrała przyjacielski wyraz, a dziewczyna zastanawiała się, co powinna zrobić, co chłopak chciał jej powiedzieć? Sophie miała negatywne nastawienie, wiedziała, że znowu zostanie sama.
- Uhm... Dobrze...- Jej głos się trzęsł, a oczy błyszaczały delikatnie w świetle słońca. Justin bez wahania chwycił dłoń Sophie, na co ona zadrzała pod jego dotykiem. Uśmiech zagościł na jego twarzy, poprzez reakcję nastolatki. Mimo ciekawskich spojrzeń szatyn nie zwracał na nic uwagi. Wiedział, że musi być dla niej wsparciem i nie może zajmować się głupotami. Zaprowadził dziewczynę do parku, usiedli na pobliskiej ławeczce, wpatrując się w siebie.
- Nie chciałem o tym rozmawiać w szkole, dlatego poczekałem do końca zajęć...- Jego twarz była teraz skoncentrowana, a chłopak zaczął wszystko po kolei wyjaśniać, a nastolatka słuchała go, nie myśląc o niczym innym.
- To, co powiedziałaś mi wczoraj... Wstrząsnęło mną, ale nie zostawię cie z tym samą...- Szatyn ponownie ujął rękę dziewczyny. Mimowolnie zaczął pocierać jej knycie, dla rozluźnienia atmosfery. Nie było mu łatwo. Był zdenerowany, bał się reakcji dziewczyny. Teraz rozumiał dlaczego go ciągle odrzucała.
- Nie musisz... Ja poradzę sobie sama...- Nie mogła znieść myśli, że stanie się ciężarem, nie chciała być traktowana inaczej.
- Zostanę z tobą... Skoro mnie obdarzyłaś swoim zaufaniem, to nie może pójść na marne. –Mimo wszystkich niepewności, dziewczyna przytaknęła głową.
                Pogoda na dworze była naprawdę sprzyjająco, a słońce z każdą sekundą świeciło coraz mocniej. Twarz Sophie przybrała kolor soczystej czerwienie. Zdecydowanie było dla niej za gorąco, co było dla niej do poczucia. Jej głowa robiła się coraz cięższa, a powieki same jej się przymykały. Poczuła suchość w ustach, a serce kołotało jej w piersi.Przerwała wypowiedź chłopaka, który zaczął nawijać o tym, jak bardzo się cieszy decyzją nastolatki. Brunetka wyciągnęła ze swojego fioletowego plecaka małe, opakowanie tabletek. Wyciągnęła jedną na swoją dłoń. Następnie ułożyła ją na języku i  odchyliła głowę do tyłu, aby mogła z większym komfortem połknąć owalną, tabletkę.
                Przez ten czas Justin cały czas był w pogotowiu. Wpatrywał sie z powagą w twarz dziewczyny. Obserwował każdy najmniejszy szczegół. Wiedział, że spadła na niego ogromną odpowiedzialność względem Sophie.
Po połknięciu tabletki dziewczyna nie odczuła, natychmiastowego efektu, ale było jej już lepiej. Jej oddech się stopniowo wyrównywał, a uczucie gorąco odpłynęło gdzieś w oddali.
                - Tutaj jest za gorąco, chodźmy do domu...- Powiedziała przejęta Sophie. Dziwnie się czuła mówiąc wszystko w towarzystwie Justina. Zdawała sobie sprawę, że szatyn obserwował nawet jej najmniejszy ruch, ale ona nie potrzebowała specjalnej troski, jak narazie.
                - Wiesz już mi lepiej, nie musisz się tak martwić...- Twarz Justina złagodniała nieco. Nie wiedział do końca czy jego towarzyszka mówi prawdę, czy chce go uspokoić, ale jej uwierzył.
                - Musze się przyzwyczaić do nowej sytuacji, poprostu nie wiem jak się mam zachować...- Dziewczyna słysząc te słowa, zastanawiała się co powinna odpowiedzieć, czy przebywanie w jej towarzystwie było zdecydowanie trudne?
                - Zachowuj się normalnie, tak jakbym była całkowicie zdrowa i nic by mi nie dolegało, posłuchaj ja nie chcę żadnej litości, ani innego, odmiennego traktowania. – Jej głos łamał się nieco przy tych słowach, ale miała nadzieję, że chłopak zrozumie jej obawy i zastosuje się do jej próśb.
                - Postaram się, ale to naprawde nie jest łatwe. – Czuł się jak dziecko mówiąc te słowa. Cała ich rozmowa była niezręczna. Każdy z nich był w zupełnie nowej życiowej sytuacji. Nie znali siebie nawzajem.  Wpatrywali się w siebie, wzajemnie się poznając.
Sophie i Justin dotarli na ulicę, gdzie mieszkają pożegnali się, po czym każdy poszedł w swoją stronę. W domu na dziewczynę czekała już matka z obiadem. Na ten dzień przypadała wizyta u lekarza, co dla nastolatki oznaczało dodatkowy stres. Po zjedzeniu posiłku matka z córką udały się do najlepszego szpitalu specjalistycznego w ich regione.
Od dłuższego czasu oczekiwały na swoją kolejkę siedząc na oddziale kardiologicznym. Wysoka kobieta ubrana w schludną, białą katankę wyjrzała zza drzwi, wołając nazwisko Sophie.  Obydwie weszły do środka kabinetu.
                Brunetka wiedziała, co ją czeka. Tego typu badania zawsze wyglądały tak samo. Mierzenie ciśniecia. Pobieranie krwi i dokładna kontrola i zapis samopoczucia. Dziewczyna musiała dokładnie powiedzieć ile razy musiała wziąść tabletki. Jak na nią wpływa pogoda. Czy jej samopoczucie w ostatnim czasie uległo zmianie.
Po dokładnych badaniach Sophie wraz z matką mogły opuścić gabinet. Zapisały się na następną wizytę, która odbędzie się za dwa miesiące. Potem opuściły szpitalt w tradycyjnych humorach. Dziewczyna była znudzona ciągłą kontrolą jej życia. Wszystko, co robiła nie mogło zostać w tajemnicy, tylko dlatego, że każdy dbał o jej bezpieczeństwo. Po mimo tych lat, które minęły brunetce trudno jej jest się przyzwyczaić do tej choroby, która lubi uprzykszać jej życie.

                                                                                              ***

                Wpatrywałam się w okno nie wiedząc, co powinnam zrobić. Sophie się na mnie obraziła? Od kilku dni mnie unika, bądź w ogóle się nie odzywa. Zauważyłam, że czasem moje pytania ją męczyły, ale nie sądziłam, że aż tak.
Widok Sophie z Justinem mnie nieźle przygnębił. Przecież wiedziała, co on dla mnie znaczy. Ich twarze, kiedy razem spacerowali... Jego uśmiech, wywołany przez nią. Wyglądali, jak zgrana para, co mnie tymbardziej zdenerwowało. Dla mnie nie miała czasu, ale dla szatyna, który rzekomo ją strasznie wyprowadza z równowagi, znalazła. Jedyne czego cholernie nie toluruję to kłamstwo i krętactwo. Nie jestem ślepa i widzę, co się tutaj dzieje. Najpierw wyciągnęła ze mnie informacje o Justinie, a teraz wiedząc wszystko, co powinna próbuje go uwieść, ale cóż...
                Jeżeli ona tak postąpiła wobec mnie, ja się nie mam zamiar bezczynnie przyglądać. Nie dam sobą dłużej pomiatać. Mam zamiar zamieszać jej w życiu tak, jak ona zrobiła to mnie.
               
                                                                                              ***
Obserwowałam bawiące się dzieci w piasku. Spacerujących ludzi. Śpiew ptaków. Słońce powoli zachodzi za horyzontem, a ja po raz drugi tego dnia jestem w parku. Tym razem sama. Przyszłam tutaj pomyśleć. To miejsce jest naprawdę magiczne. Tutaj każdy jest szczęśliwy. Można poczuć, że czas się zatrzymał. Będać tutaj czuję, że niczym się nie różnię od tych ludzi, ale prawda jest zupełnie inna. Brakowało mi gadatliwej Rokkie, ale po próbie skontaktowania się z nią dzisiaj zostałam odrzucona. Powiedziała, że nie ma dla mnie czasu, a teraz naprawdę potrzebowałam rozmowy. Byłam zmieszana. Moje uczucia, tak jakby się obudziły do życia ponownie, ale w moim sercu czułam pustkę. Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam mówiąc wszystko Justinowi. Dziwnie się czuję z tym, że on wie o wszystkim, ale boje się. Co będzie jeżeli on zacznie liczyć na coś więcej niż przyjaźń? Nie jestem mu wstanie dać niczego więcej, a może nie chcę? Ze względu na mój stan nie jestem niczego pewna. Wizyta u lekarza nie poprawiła mi nastroju, a wręcz przeciwnie. Wiem jedno, że moje zdrowie napewno się nie polepszyło, ale diametralnie zgorszyło. Wyniki badań są gorsze niż te poprzednie. Musze się coraz bardziej oszcządzać, a swój czas wolny mam spędzać na świeżym powietrzu. Od dawna, wiem, że jedzenie witamin przepisanych przez lakarza nie pomaga. To daje tylko nadzieję. To jest dla głupich, którzy wierzą w każde błache słowo. Ich rola jest prosta, dają nadzieję, że można coś jeszcze zrobić, że się poprawi, ale tak naprawdę nic z tych rzeczy nigdy nie nastąpi. Wszystko idzie w przeciwnej stronie niż chcemy, aby szło. Życie jest skomplikowane, a my jesteśmy w nim tylko na chwilę. Zanim się zdążysz obejrzeć za siebie, twoja świeczka gaśnie, a ty nie masz wyboru. Musisz odejść zostawiając wszystkich. Wtedy już się nic nie liczy tylko to, aby skończyć cierpienie, które przeniesie się na tych, którzy będą ubolewać nad nami. To oni wtedy poczują nasz ból. Będą wiedzieć, że życie tutaj wcale nie było przyjemnością, a wręcz przeciwnie, było katorgą, którą musieliśmy przejść bezwzględu na wszystko.

                                                                                              ***
                Brunetka wstała powoli z ławki udając się w kierunku wyjścia z parku. Po swoich przemyśleniach wiedziała jedno, że nie pozwoli, aby Justin po jej śmierci cierpiał. Zdecydowanie na to niepozwoli. Będzie robić wszystko, aby poznał kogoś kto mu ją zastąpi w pełni. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, ale się nie podda. Będzie walczyć do końca.
                Justin siedział w pobliskim barze wraz z przyjaciółmi, którzy byli jego ważną częścią życia. Znali się od piaskownicy, a więc ich kontakty były bardzo dobre. Znali siebie na wylot.
                - Może nam wkońcu powiesz kto jest tą tajemniczą zdobyczą?- Powiedział z entuzjazmem Ryan. Od dawna drążył ten temat i nie zamierzał odpuszaczać.
                - Już mówiłem, nie wiem o co wam do cholery chodzi.- Justin próbował przynajmniej odejść od tematu, co mu się niezbyt udawało.
                - Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Chodzisz zamyślony, a ostatnio widziałem jak wychodziłeś ze szkoły z Sophie...- Słysząc to słowo szatyn uśmiechnął się mimowolnie. Wiedział, że jego przyjaciele mieli rację, ale obiecał dziewczynie, że nikomu nie powie jej sekret.
                - Ooo, a więc o nią chodzi....- Brian szturchnął ramię Ryana, mówiąc mu coś na ucho.
- Osobiście jej nie lubię, wygląda jakby w ogóle nic ją nie ochodziło...- Ryan parsknął bezmyślnie, nie wiedząc, że rani tym Justina, który znał powód takiego zachowania Sophie.
                - Mam nadzieję, że szybko ci wyjdzie z głowy, ona jest cholernie dziwna, stary. Zasługujesz na kogoś lepszego.- Brian powiedział z grymasem na twarzy. Szatyn uważnie się przyglądał swoim przyjaciółom. Nie mógł zrozumieć dlaczego ją tak osądzili, nawet jej nie znali. Bez dłuższego zastanowienia wstał od stołu i wyszedł z baru ignorując przepraszające krzyki przyjaciół.

Budował się w nim gniew. Miał ochotę im powiedzieć, dlaczego ona, a nie żadna inna, ale tego nie zrobił, czuł się zobowiązany wobec  Sophie. Nie chciał ją zranić, a tymbardziej zaszkodzić. Zbliżał się do swojego domu, gdy zobaczył uśmiechniętą Rokkie zmierzającą ku niemu.
- Witaj Justin !- Krzyknęła wyraźnie pobudzona jego obecnością.
- Uhm... Siema...- Nie miał ochoty na jakiekolwiek konwersacje z dziewczyną. Miał wyznaczony cel, w którym wyraźnie mu przeszkodziła czarnowłosa.
- Przepraszam, nie mam czasu rozmawiać.- Wyminął ją obojętnie, zmierzając ku swojemu domu. Obejrzał się kilka razy, aby mógł sprawdzić, czy dziewczyna nie idzie za nim.
                Wszedł do dobrze znanego mu miejsca, gdzie z wyraźną radością przywitało go rodzeństwo, uśmiechnął się na myśl, że jego plan jeszcze może wypalić.


                                                                                               ***
     Bardzo Wam dziękuję za wyświetlenia i komentarze.

                                                  Jeżeli szanujesz moją kilku godzinową pracę,
                                                  proszę skomentuj, a może właśnie dzięki Tobie
                                                  Rozdział pojawi się wcześniej....?

20 komentarzy:

  1. Genialny !!! Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział;

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział. jestem ciekawa jaki plan ma Justin. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie że zaufała Justinowi ale mam przeczucie że Rokkie to wszystko popsuję ;/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały! Ciekawi mnie jak ''plan'' ma Justin...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe jaki to plan ma Justin. Czekam na następny vjhghf

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiem jedno rozdział jest świetny. Widać, że Justin czuje cośdo Sophie. Wkurza mnie Rokkie. Zamiast szczerze pogadać z Spohie to ona sobie coś wymyśla. Mam przeczucie, że bardzo tu namiesza. Oczywiście jestem ciekawa planu Justina. No i co dalej Spohie. Czy stan jej zdrowi się pogorszy jeszcze bardziej? Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału <3
    @Agnes5542

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojejkuu jakie to piękne ff;) oohhh ciekawe co Rookie chce zrobić...oby wszystko się wyjaśniło wcześniej ;)
    Wow nie myślałam, że Sophie da taką odpowiedz Justinowi ;)bardzo sie cieszę z takiego obrotu sprawy;))
    Jesteś genialna kocham <3
    @Best_faan_ever
    P.S pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  11. jeej, cudowne
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  12. Boski, czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny, czekam na nn!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. O M G ty to potrafisz zachwycać !

    ciekawy i genialny !! :))
    Czekam nn ;d
    Całuje Ola : *
    Zapraszam do siebie : borntobedifferenfromthem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Spokojny rozdział :)
    Czekam na następny :D

    +Zapraszam do mnie x)

    Fanfiction o Demi, Niallu, Miley, Zaynie, Selenie i Justinie :) Pojawia się również Rihanna ;)
    Chłopacy spędzają urodziny Nialla w klubie burleski gdzie tańczą Miley i Demi.Jakie pytanie męczy Zayna po zobaczeniu występu dziewcząt ? :D Co stanie się Demi ? I co Justin kombinuje ?

    PRZECZYTAJ i się dowiedź ♥

    http://burlesqueclublosangelesff.blogspot.com/

    @KsiezniczkaJusa :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudo <3 ♡♡ /@_TommoKiss

    OdpowiedzUsuń
  17. Kochaam <33
    Cudowny rozdział *.*
    Jestem ciekawa jak Justin ma plan ^.^
    czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń