Siedziałam osłabiona w swoim pokoju. Moja
choroba się nasilała. Doswierała mi samotność, miałam potrzebe porozmawiać,
czułam się niepotrzebna, tak jakby wszyscy o mnie zapomniali, jakbym nie
istniała, albo już umarła. Tak właściwie to zdecydowanie czekałam na śmierć.
Nie miałam dla kogo sie starać. Moja mama nasyłała na mnie różnych lekarzy,
czułam sie jakbym była jakimś psycholem.
Nie
mogąc tego dłużej wytrzymać, ledwo sięgnęłam po moją komórkę. Wybrałam numer
Justina po naprawdę długich przemyśleniach. Czy on też już o mnie zapomniał?
-Halo...?- jego zachrapnięty głos od razu
przyśpieszył moje tętno.
- Justin, przyjdziesz do mnie? Nie mam nawet z
kim porozmawiać...- oznajmiłam szczerze.
- Okeej....co właściwie ci się stało?- Pewnie
był zdziwiony, że dzwonie i prosze o spotkanie, od jego ostatniego pocałunku,
nie rozmawialiśmy, uważałam go za kretyna.
- Mój stan się pogorszył... chyba nie musze ci
nic więcej mówić- powiedziałam szczerze.
- Sophie.... Zaraz będę- jego głos stał się
właśnie opiekuńczy i troskliwy
Nie
minęło 15 minut, a usłyszałam pukanie do drzwi, moja mama je otworzyła. Po
chwili Justin był na górze. Usiadł pośpiesznie na boku łóżka i wpatrzywał się w
moją bladą twarz, przez co się czułam niekomfortowo.
-Sophie... co się dzieje? Cholera martwie się
o ciebie. – skinęłam tylko głową.
- Mój stan się pogorszył, lekarz mi zmienił
leki na mocniejsze, teraz czekam albo na poprawe, albo... na szpital...- czułam
jak zrobiłam się czerwona, nie chciałam się przed nim rozpłakać.
- Przepraszam za ostatni pocałunek... mam
nadzieję, że cholera wrócisz do zdrowia musisz...- chłopak uważnie mi się
przypatrywał. Był zmartwiony moją sutuacją. Nie dziwie się, że jest przybity.
Moge w każdej chwili wylądować w szpitalu. Próbowałam się do niego uśmiechnąć,
ale mój stan mi na to nie pozwalał, fizyczny jak i psychiczny. Byłam
wykończona.
- Rozumiem Justin, nie mart się mną, teraz
jestem tylko... ciężarem- z trudem przełknęłam ślinę, gula w moim gardle była
coraz większa. Denerwowałam się. Właśnie teraz potrzebowałam wsparcia i
przytulenia. Chciałam chociaż tego, dokąd jeszcze mam na to siłe.
- Justin.. czy ty mógłbyś mnie
przytulić?-mruknęłam po chwili ciszy. Nie chciałam go speszyć, ale nie miałam
już co do stracenia, nie przejmowałam się już opinią innych.
- Cholera... Sophie oczywiście !-Delikatnie
mnie przytulił nie chcąc skrzywdzić, rozumiem, że teraz nasze stosunki mogą
ulec zmianom. To normalne. Chyba nikt nie przyjmnie łatwo wiadomość, że ktoś
ważny jest na pokraju śmierci. Moje powieki zaczęły się zamykać, miałam ochote
się rozpłakać, że muszę wysłać już Justina do domu. Chciałabym z nim jeszcze
troche posiedzieć. Mogłabym umrzeć w jego ramionach. Jego przytulenie było jak
z bajki. Otaczał mnie bajkowy zapach Justina.
- Jestem śpiąca... powinieneś już iść
Justin...- gwałtownie się odwróciłam do niego plecami, nie chciałam aby
zobaczył moje łzy. Czułam się z tym fatalnie, ale nie chciałam go jeszcze
bardziej zamartwiać. Mogę przynajmniej udawać, że jest dobrze.
- Okej... do zobaczenia- nie prostestował,
pocałował mnie w czoło i wyszedł, a ja wtedy wybuchłam płaczem. Nie chciałam go
krzywdzić ! Właśnie dlatego od początku byłam dla niego zimna, wiedziałam, że
to on teraz będzie ze mną do samego końca. Nie miałam już na to wpływu.
Potrzebowałam go. Nie poradzę sobie teraz sama, już to wiem. Nawet nie chcę
radzić sobie sama, chce go mieć przy sobie? Czy to brzmi egoistycznie? Mam
nadzieję, że nie.
Oczywiście mam wątpliwości, jeżeli będzie
chciał odejść. Nie zatrzymam go. Nie będe w stanie mu kazać zostać. Boje się
tej samotności, ale jak wspomniałam powyżej, nie mam na to wpływu. To nie
zależy ode mnie. Będę liczyć na mój los.
***
Całą
noc myślałem o Sophie. Kiedy zobaczyłem jej zmęczoną, bladą twarz miałem ochotę
się zapaść pod ziemię. Mogłem się przecież do niej wcześniej odezwać i
przeprosić. Było mi cholernie głupio. Gdy ją przytuliłem wiedziałem, że jest z
nią naprawdę źle skoro sama wymaga już czułości. Nie zrozumcie źle, ale kiedy
jest zdrowa nawet nie chce normalnie rozmawiać, a co dopiero przytulać się.
Wstałem rano zmęczony. Jedna rzecz mnie
pocieszała są wakacje. Pierwszy tydzień. Umyłem się i ubrałem w letnie ubrania.
Normalnie bym poszedł do kumpli, ale chciałem sprawdzić jak się czuję Sophie.
Od razu po tym jak zjadłem śniadanie udałem się do jej domu. Otworzyła mi jej
mama, tak samo jak wczoraj. Przywitałem się i poszedłem do pokoju brunetki.
Zapukałem i wszedłem.
- Dzień dobry Sophie... Jak się dzisiaj
czujesz? – wyszeptałem widząc delikatny uśmiech dziewczyny.
- O Boże... ty się uśmiechasz ! –krzyknąłem
widząc twój uśmiech chyba pierwszy raz w życiu.
- Dzisiaj przychodzi lekarz... jest mi trochę
lepiej...- usiadłem przy jej łóżku.
- Ale... wczoraj czułaś się źle, a dzisiaj ?-
byłem zdezorientowany, tak nagłą zmianą.
- Nie wiem... Może lekarstwa, chyba zaczęły
działać- dziewczyna mruknęłam cicho, chcąc mnie uspokoić, ale moja czujność nie
dała się tak łatwo. Chwyciłem troskliwie jej rękę i pocałowałem.
- Wiesz... dzisiaj chyba pójdę z Chazem i
Ryanem, na plażę.. jest cudna pogoda-
zacząłem jej opowiadać swoje plany. Mówiłem
dosłownie o wszystkich chciałem ją czymś zaciekawić, nie chciałem, aby myślała
o chorobie. Kiedy popatrzyłem na nią ona spała. Zasnęła w trakcie moich nudnych
przemyśleń. Uśmiechnąłem się szczerze. Pocałowałem ją w czoło i po raz ostatni
tego dnia na nią spojrzałem. Uspokoiłem się i wyszedłem z jej pokoju. Była
naprawdę zmęczona, albo ja serio nie umiałem opowiadać ciekawych historii.
Sądzę, że chyba po trochu z każdej opcji. Opuściłem jej dom i zadzowniłem do
przyjaciół. Nie jestem do końca pewien czy moje opowiastki ją nie zasmuciły,
ona napewno nie chciała leżeć w łóżku w wakacje kiedy jest piękna pogoda. Nikt
by nie chciał, patrzyć jak czas wolno płynie przez cały dzień. A spojrzenie
ciągle ucieka w kierunku drzwi, jakby oczekując, że wkońcu sobie ktoś o nas
przypomni i odwiedzi.
***
Piszcie na tt swoją opinię #OnlyFriends albo tutaj w komentarzu ;)
rozdział jest przesłodki :) ale mam błędy :)
OdpowiedzUsuńto moment kiedy zaczyna się perspektywa justina:
"Normalnie bym poszedł do kumplów, ale chciałem sprawdzić jak się czuję Sophie. Od razu po tym jak zjadłem śniadanie udałem się do jej domu."
powinno być:
"Normalnie bym poszedł do KUMPLI, ale chciałem sprawdzić jak się czuję Sophie. Od razu po tym jak zjadłem śniadanie udałem się do jej domu."
i jeszcze kiedy jutin poszedło do sophie z jego perspektywy:
"- Dzisiaj przychodzi lekarz... jest mi trochę lepiej...- usiadłem przy twoim łóżku."
chyba powinno być:
"- Dzisiaj przychodzi lekarz... jest mi trochę lepiej...- usiadłem przy JEJ/SOPHIEłóżku."
jeżeli ma być tak jak napisałaś to przepraszam :)
CZEKAM NA KOLENY :)
Jejku...przykro mi z powodu Sophie :(( Mam nadzieję, że jej się polepszy :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Justin zachował się miło i tak przyjacielsko;)
Czekam na kolejny rozdział:D
@Best_faan_ever
cudne to
OdpowiedzUsuńjejku :( biedna Sophie :( ale dobrze, że w tych chwilach jest przy niej Justin <3
OdpowiedzUsuńsłodki rozdział <3
czekam już na następny :)
fajsgskshsks znalazłam dzisiaj twojego bloga i bardzo się cieszę ;)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam wszystko bo to ff jest bardzo wciągające omg haha
czekam z niecierpliwością na następny rozdział x
/@justin_ma_swag
awwww kochany..biedna Sophie..mam nadzieje ze jakos z tego wyjdzie
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Genialny ! :)
OdpowiedzUsuńCałuje Ola :*
Czekam nn :D
o boziu ale słodkoo <3 poplakalam sie na koniec, zasnela a on ja pocalowal w czolo jeju <3
OdpowiedzUsuńcudowny szkoda że skończyłaś z drugim blogiem
OdpowiedzUsuńO jejciu Justin teraz jest taki sweet. Mam nadzieje ze Sophi sie polepszy :)
OdpowiedzUsuńDawaj NN <333
OdpowiedzUsuńhej, świetny rozdział
OdpowiedzUsuńi świetny blog
zapraszam
" Moje oziębione ciało błąkało się po ciemnych ulicach Los Angeles. Zostałam sama. Nie miałam nic."
" W moim życiu liczę się tylko pieniądze i moje dziwki, ale ona przyciągała mnie na swój sposób."
" Jego oddech. Zapach unoszący się w okół. Dający mi tyle satysfakcji. Jedna noc ?"
" Teraz jesteś moja"
nightmare-justinbieber.blogspot.com
Dodaj kolejny proooooooosze! :*
OdpowiedzUsuń