wtorek, 22 kwietnia 2014

8. "...O Boże... ty się uśmiechasz !"



                Siedziałam osłabiona w swoim pokoju. Moja choroba się nasilała. Doswierała mi samotność, miałam potrzebe porozmawiać, czułam się niepotrzebna, tak jakby wszyscy o mnie zapomniali, jakbym nie istniała, albo już umarła. Tak właściwie to zdecydowanie czekałam na śmierć. Nie miałam dla kogo sie starać. Moja mama nasyłała na mnie różnych lekarzy, czułam sie jakbym była jakimś psycholem.
                Nie mogąc tego dłużej wytrzymać, ledwo sięgnęłam po moją komórkę. Wybrałam numer Justina po naprawdę długich przemyśleniach. Czy on też już o mnie zapomniał?

-Halo...?- jego zachrapnięty głos od razu przyśpieszył moje tętno.

- Justin, przyjdziesz do mnie? Nie mam nawet z kim porozmawiać...- oznajmiłam szczerze.

- Okeej....co właściwie ci się stało?- Pewnie był zdziwiony, że dzwonie i prosze o spotkanie, od jego ostatniego pocałunku, nie rozmawialiśmy, uważałam go za kretyna.

- Mój stan się pogorszył... chyba nie musze ci nic więcej mówić- powiedziałam szczerze.

- Sophie.... Zaraz będę- jego głos stał się właśnie opiekuńczy i troskliwy
                Nie minęło 15 minut, a usłyszałam pukanie do drzwi, moja mama je otworzyła. Po chwili Justin był na górze. Usiadł pośpiesznie na boku łóżka i wpatrzywał się w moją bladą twarz, przez co się czułam niekomfortowo.

-Sophie... co się dzieje? Cholera martwie się o ciebie. – skinęłam tylko głową.
- Mój stan się pogorszył, lekarz mi zmienił leki na mocniejsze, teraz czekam albo na poprawe, albo... na szpital...- czułam jak zrobiłam się czerwona, nie chciałam się przed nim rozpłakać.

- Przepraszam za ostatni pocałunek... mam nadzieję, że cholera wrócisz do zdrowia musisz...- chłopak uważnie mi się przypatrywał. Był zmartwiony moją sutuacją. Nie dziwie się, że jest przybity. Moge w każdej chwili wylądować w szpitalu. Próbowałam się do niego uśmiechnąć, ale mój stan mi na to nie pozwalał, fizyczny jak i psychiczny. Byłam wykończona.

- Rozumiem Justin, nie mart się mną, teraz jestem tylko... ciężarem- z trudem przełknęłam ślinę, gula w moim gardle była coraz większa. Denerwowałam się. Właśnie teraz potrzebowałam wsparcia i przytulenia. Chciałam chociaż tego, dokąd jeszcze mam na to siłe.

- Justin.. czy ty mógłbyś mnie przytulić?-mruknęłam po chwili ciszy. Nie chciałam go speszyć, ale nie miałam już co do stracenia, nie przejmowałam się już opinią innych.


- Cholera... Sophie oczywiście !-Delikatnie mnie przytulił nie chcąc skrzywdzić, rozumiem, że teraz nasze stosunki mogą ulec zmianom. To normalne. Chyba nikt nie przyjmnie łatwo wiadomość, że ktoś ważny jest na pokraju śmierci. Moje powieki zaczęły się zamykać, miałam ochote się rozpłakać, że muszę wysłać już Justina do domu. Chciałabym z nim jeszcze troche posiedzieć. Mogłabym umrzeć w jego ramionach. Jego przytulenie było jak z bajki. Otaczał mnie bajkowy zapach Justina.

- Jestem śpiąca... powinieneś już iść Justin...- gwałtownie się odwróciłam do niego plecami, nie chciałam aby zobaczył moje łzy. Czułam się z tym fatalnie, ale nie chciałam go jeszcze bardziej zamartwiać. Mogę przynajmniej udawać, że jest dobrze.

- Okej... do zobaczenia- nie prostestował, pocałował mnie w czoło i wyszedł, a ja wtedy wybuchłam płaczem. Nie chciałam go krzywdzić ! Właśnie dlatego od początku byłam dla niego zimna, wiedziałam, że to on teraz będzie ze mną do samego końca. Nie miałam już na to wpływu. Potrzebowałam go. Nie poradzę sobie teraz sama, już to wiem. Nawet nie chcę radzić sobie sama, chce go mieć przy sobie? Czy to brzmi egoistycznie? Mam nadzieję, że nie.
Oczywiście mam wątpliwości, jeżeli będzie chciał odejść. Nie zatrzymam go. Nie będe w stanie mu kazać zostać. Boje się tej samotności, ale jak wspomniałam powyżej, nie mam na to wpływu. To nie zależy ode mnie. Będę liczyć na mój los.
                                                                                              ***
                Całą noc myślałem o Sophie. Kiedy zobaczyłem jej zmęczoną, bladą twarz miałem ochotę się zapaść pod ziemię. Mogłem się przecież do niej wcześniej odezwać i przeprosić. Było mi cholernie głupio. Gdy ją przytuliłem wiedziałem, że jest z nią naprawdę źle skoro sama wymaga już czułości. Nie zrozumcie źle, ale kiedy jest zdrowa nawet nie chce normalnie rozmawiać, a co dopiero przytulać się.
Wstałem rano zmęczony. Jedna rzecz mnie pocieszała są wakacje. Pierwszy tydzień. Umyłem się i ubrałem w letnie ubrania. Normalnie bym poszedł do kumpli, ale chciałem sprawdzić jak się czuję Sophie. Od razu po tym jak zjadłem śniadanie udałem się do jej domu. Otworzyła mi jej mama, tak samo jak wczoraj. Przywitałem się i poszedłem do pokoju brunetki. Zapukałem i wszedłem. 

- Dzień dobry Sophie... Jak się dzisiaj czujesz? – wyszeptałem widząc delikatny uśmiech dziewczyny.
- O Boże... ty się uśmiechasz ! –krzyknąłem widząc twój uśmiech chyba pierwszy raz w życiu.
- Dzisiaj przychodzi lekarz... jest mi trochę lepiej...- usiadłem przy jej łóżku.
- Ale... wczoraj czułaś się źle, a dzisiaj ?- byłem zdezorientowany, tak nagłą zmianą.
- Nie wiem... Może lekarstwa, chyba zaczęły działać- dziewczyna mruknęłam cicho, chcąc mnie uspokoić, ale moja czujność nie dała się tak łatwo. Chwyciłem troskliwie jej rękę i pocałowałem.
- Wiesz... dzisiaj chyba pójdę z Chazem i Ryanem, na plażę.. jest cudna pogoda-

zacząłem jej opowiadać swoje plany. Mówiłem dosłownie o wszystkich chciałem ją czymś zaciekawić, nie chciałem, aby myślała o chorobie. Kiedy popatrzyłem na nią ona spała. Zasnęła w trakcie moich nudnych przemyśleń. Uśmiechnąłem się szczerze. Pocałowałem ją w czoło i po raz ostatni tego dnia na nią spojrzałem. Uspokoiłem się i wyszedłem z jej pokoju. Była naprawdę zmęczona, albo ja serio nie umiałem opowiadać ciekawych historii. Sądzę, że chyba po trochu z każdej opcji. Opuściłem jej dom i zadzowniłem do przyjaciół. Nie jestem do końca pewien czy moje opowiastki ją nie zasmuciły, ona napewno nie chciała leżeć w łóżku w wakacje kiedy jest piękna pogoda. Nikt by nie chciał, patrzyć jak czas wolno płynie przez cały dzień. A spojrzenie ciągle ucieka w kierunku drzwi, jakby oczekując, że wkońcu sobie ktoś o nas przypomni i odwiedzi.


 ***

Piszcie na tt swoją opinię #OnlyFriends albo tutaj w komentarzu ;)

13 komentarzy:

  1. rozdział jest przesłodki :) ale mam błędy :)
    to moment kiedy zaczyna się perspektywa justina:
    "Normalnie bym poszedł do kumplów, ale chciałem sprawdzić jak się czuję Sophie. Od razu po tym jak zjadłem śniadanie udałem się do jej domu."
    powinno być:
    "Normalnie bym poszedł do KUMPLI, ale chciałem sprawdzić jak się czuję Sophie. Od razu po tym jak zjadłem śniadanie udałem się do jej domu."
    i jeszcze kiedy jutin poszedło do sophie z jego perspektywy:
    "- Dzisiaj przychodzi lekarz... jest mi trochę lepiej...- usiadłem przy twoim łóżku."
    chyba powinno być:
    "- Dzisiaj przychodzi lekarz... jest mi trochę lepiej...- usiadłem przy JEJ/SOPHIEłóżku."
    jeżeli ma być tak jak napisałaś to przepraszam :)
    CZEKAM NA KOLENY :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku...przykro mi z powodu Sophie :(( Mam nadzieję, że jej się polepszy :)
    Dobrze, że Justin zachował się miło i tak przyjacielsko;)
    Czekam na kolejny rozdział:D
    @Best_faan_ever

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku :( biedna Sophie :( ale dobrze, że w tych chwilach jest przy niej Justin <3
    słodki rozdział <3
    czekam już na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajsgskshsks znalazłam dzisiaj twojego bloga i bardzo się cieszę ;)
    przeczytałam wszystko bo to ff jest bardzo wciągające omg haha
    czekam z niecierpliwością na następny rozdział x
    /@justin_ma_swag

    OdpowiedzUsuń
  5. awwww kochany..biedna Sophie..mam nadzieje ze jakos z tego wyjdzie
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny ! :)
    Całuje Ola :*
    Czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  7. o boziu ale słodkoo <3 poplakalam sie na koniec, zasnela a on ja pocalowal w czolo jeju <3

    OdpowiedzUsuń
  8. cudowny szkoda że skończyłaś z drugim blogiem

    OdpowiedzUsuń
  9. O jejciu Justin teraz jest taki sweet. Mam nadzieje ze Sophi sie polepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. hej, świetny rozdział
    i świetny blog
    zapraszam
    " Moje oziębione ciało błąkało się po ciemnych ulicach Los Angeles. Zostałam sama. Nie miałam nic."
    " W moim życiu liczę się tylko pieniądze i moje dziwki, ale ona przyciągała mnie na swój sposób."
    " Jego oddech. Zapach unoszący się w okół. Dający mi tyle satysfakcji. Jedna noc ?"
    " Teraz jesteś moja"
    nightmare-justinbieber.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodaj kolejny proooooooosze! :*

    OdpowiedzUsuń